Właśnie się dowiedziałem, że ciśnięcie w opór - nierzadko na stuningowanym, ryczącym wydechu - to "miejski odgłos".
A ja głupi myślałem, że "miejskie odgłosy" to zwykły szum ruchu kołowego, przerywany od czasu do czasu sygnałem dźwiękowym lokomotywy, głosy dzieciaków grających w piłkę, gruchanie gołębi czy dysputy sąsiadów na parkingu.
No cóż, człowiek uczy się całe życie
Swoją drogą, ciekawy tok rozumowania. Już słyszałem podobne tłumaczenia na przykład względem sympatyków rzeszowskich klubów piłkarskich. W czym problem, że chłopaki sobie po mordzie dadzą? No w sumie w niczym, tylko dlaczego musieli to robić na rynku, demolując przy okazji ogródki? Albo jak swego czasu chłopaki z Piasta rozwalili ogrodzenie własnego stadionu, czy też ich koledzy ze stolicy spoliczkowali na parkingu piłkarzy. Przecież emocje ich poniosły...