jashsk pisze:50 - 60lat temu przecież palono tylko węglem, drewnem i śmieciami. Fabryki nie miały filtrów na kominach. Samochody kopciły jak szalone a smogu nie było. Jeden prosty powód - coraz wyższe budownictwo i zabudowywanie korytarzy przewietrzania miasta. Rzeszów leży w dołku, co też nie pomaga w wietrzeniu. Nie mamy żadnej strefy zielonej biegnącej ze wschodu na zachód. Wiecie dlaczego Gościnna ma takie złe warunki mimo, że to praktycznie przedmieścia - Bo Drom zabudował w tamtym rejonie brzeg Wisłoka (naturalny korytarz) i nie ma gdzie tego dymu wywiać.
Mawet dobrze przemyślany układ ulic może spełniac rolę takiego korytarza (niestety u nasz układ jest tragiczny pod tym względem). Popatrzcie np. na Barcelonę - dużo ulic przebiega przez miasto w linii prostej, bez zakrętów.
Ależ oczywiście, że smog był. Nie w takiej skali jak dzisiaj, ale zjawisko zawieszenia pyłów w powietrzu na pewno występowało, tylko nie było to monitorowane ani nagłaśniane. A i to nie jedyny powód.
Powiadasz, że palono m.in. śmieciami - to prawda, ale czy same śmieci były podobnego rodzaju, co dzisiejsze? W tamtych czasach nie było choćby tylu opakowań z tworzych sztucznych czy pampersów, które to dzisiaj niejednokrotnie służą za opał. Czy za opał służyły stare panele podłogowe? Główne odpady w tamtych czasach to papier i te pochodzenia organicznego. O paleniu oponami czy starym olejem silnikowym nie wspominam, bo ten problem był, jest i niestety długo jeszcze będzie istnieć.
Powiadasz, że fabryki nie miały filtrów na kominach (a przynajmniej takich jak te na miarę XXI wieku). To prawda, ale obiekty przemysłowe posiadające wysokie kominy nie są wcale głównym winowajcą smogu - właśnie ze względu na wysokość tychże kominów. Niestety nie miałem czasu i możliwości sięgnąć głębiej do źródeł, ale po szybkim przeczesaniu sieci wynika, że smog utrzymuje się do wysokości ok. 150 metrów, a większość elektrociepłowni w Polsce (które to głównie kopcą spalinami węgla) mają co najmniej tę wysokość. A więc wypuszczają smrodek ponad warstwę smogu (część zapewne "siada" na teren, ale większość ucieka sobie w stronę atmosfery). Głównym producentem smogu są (niestety) domy jednorodzinne działające w kooperacji z ukształtowaniem terenu (dlatego też paskudne powietrze jest w - wydawało by się - czystopowietrznych, podtatrzańskich miejscowościach).
Powiadasz też, że samochody kopciły jak szalone. I to również prawda! Tyle, że tych samochodów było dużo, dużo mniej. Niestety nie znalazłem informacji o liczbie zarejestrowanych samochodów w latach 60., ale nawet porównanie ostatnich 30 lat jest zatrważające - w 1990 było zarejestrowanych ok. 9,04 mln pojazdów, w 2016 liczba ta wynosiła... 28,6 mln. I nawet biorąc pod uwagę fakt, że większość z tych dzisiejszych pojazdów ma nieporównywalnie lepszą normę spalin, to jest to jednak o 19 mln więcej kompletów opon i hamulców, które to się ścierają i stają kluczowym składnikiem smogu ze strony motoryzacji.
Zadbanie o przewietrzanie miasta to jedno, ale wyżej wspomniane (a i tak wszystkich nie ująłem) czynniki to drugie, wręcz decydujące - a ciągle się je, nie wiedzieć czemu, pomija. Natomiast, subiektywnie rzecz biorąc, Rzeszów (jeszcze) nie ma dużych problemów z przewietrzeniem, co dosyć dobrze oddał wczorajszy dzień - niewielki wiatr w skuteczny sposób wpłynął na zmianę barwy odczytów sensorów z fioletu do akceptowalnej żółci.