"Mam okna dachowe nad wanną, muszę się pilnować". Życie w domu pośród wieżowców.
Pojedyncze domy jednorodzinne otoczone wysokimi wieżowcami - w Rzeszowie to nie jest rzadki widok. Chaos architektoniczny w mieście komplikuje życie właścicieli domów.
Dla jednych chwila odebrania kluczy do nowego mieszkania jest spełnieniem marzeń, ale dla innych zakończenie budowy wieżowca jest zwiastunem nadchodzących kłopotów i zmartwień. Dotyczy to tych mieszkańców, którym w niewielkiej odległości od domów jednorodzinnych wyrastają wielokondygnacyjne bloki. W Rzeszowie to wcale nie jest ewenement.
Chaos z braku planów
Chaos w przestrzeni miejskiej w Rzeszowie wynika nie tylko ze zmiany standardów inwestycyjnych na przestrzeni lat. - Mówi się, że jest pożądany miks socjalny, funkcjonalny i przestrzenny. Ale są też jego granice. Taki rodzaj zróżnicowanej zabudowy wynika tylko i wyłącznie z braku odpowiednich planów zagospodarowania przestrzennego. Oddajemy najwięcej mieszkań na tysiąc mieszkańców (trwa intensywny ruch mieszkaniowy) i wśród miast wojewódzkich Rzeszów ma najmniejszą część powierzchni pokrytą planami miejscowymi. To musiało rodzić patologie - tłumaczy Janusz Sepioł, architekt miasta.
Jak wygląda życie w domu wśród wieżowców?
"Jesteśmy wtuleni między bloki jak chatka Baby-Jagi"
Pejzaż przypomina scenerię z popularnego polskiego filmu "Zróbmy sobie wnuka", gdzie wewnątrz centrum miasta Marian Kosela jak gdyby nigdy nic prowadzi żywot rolnika, uprawiając rolę w otoczeniu potężnych wieżowców.
Podobny krajobraz widać w oscarowej animacji pt. "Odlot" Pete'a Doctera i Boba Petersona. Ale życie to nie film i nie wystarczy jedynie przypiąć do domu otoczonego blokami setki balonów, aby odlecieć gdzieś w nieznane. Choć zapewne chcieliby tego niektórzy mieszkańcy domów jednorodzinnych przy ul. Paderewskiego.
Pani Halina porusza się za pomocą wózka inwalidzkiego. Mieszka z synem. Opowiada, że niedawno zmarł jej mąż. Od 17-piętrowego wieżowca o nazwie ST 55 stojącego przy al. Armii Krajowej w Rzeszowie dzieli ją niewielka opuszczona działka. - Dziwnie się mieszka - zaczyna. - Dawniej były tu tylko cztery domy, teraz są bloki i mnóstwo samochodów - opowiada.
Wieżowiec usytuowany jest na tyle blisko, że jego mieszkańcy z okien czy balkonów mogą bez problemu oglądać, co sąsiadka robi na własnym podwórku. - Przeszkadza mi to - mówi kobieta i dodaje: - Ale ten 17-piętrowiec to w zasadzie jest jeszcze do przeżycia, bo się zasłoniłam zielenią, najgorzej z tymi mieszkaniami naprzeciwko - mówi, wskazując na blokowisko, które dopiero wyrosło po drugiej stronie jej posesji - osiedle Paderewskiego Park.
- Nieprzyjemnie to wszystko wygląda. Jesteśmy tak wtuleni między bloki jak chatka Baby-Jagi. A to się dopiero zacznie, bo jak ludzie będą się wprowadzać, będzie gorzej. Kiedyś brat i znajomi lubili do mnie przyjeżdżać, bo był spokój, teraz przyjeżdżają dużo rzadziej, bo otoczenie nie jest takie przyjemne - przyznaje ze smutkiem 75-latka.
Jak mieszkasz Polsko? Wanna pod poddaszem z widokiem na balkony
Niedaleko domu pani Haliny stoi kolejny dom, w bezpośrednim sąsiedztwie dwóch bloków na Osiedlu Paderewskiego Park. - Mnie się bardzo dobrze tu mieszka i nie narzekam. Jak chcą podglądać, to niech podglądają. Ja nie mam nic do ukrycia - mówi właścicielka domu. Kilkanaście metrów dalej stoi jeszcze jeden dom jednorodzinny. Ten najbardziej przypomina domek z filmu "Odlot", bo od bloku dzieli go zaledwie kilka metrów.
Stróż z pobliskiego placu budowy stacjonuje w budce tuż obok domu. - Jeszcze dwa bloki mają tu powstać - informuje. - Ta pani, która tu mieszka, będzie miała problem. Nie widzi mi się taka lokalizacja. Jak już mieszkać, to tam gdzie spokój, cisza, a nie taka okolica - stwierdza.
Domy przy ul. Paderewskiego otoczone wieżowcami to nie jest jedyna konsekwencja braku planowania przestrzeni w Rzeszowie. Kilka kilometrów dalej - podobne przykłady są na osiedlu Nowoczesne Pobitno. Mieszkańcy domów jednorodzinnych przy ul. Morgowej, na odcinku pomiędzy ul. Kurpiowską i Mazurską, już teraz wiedzą, co ich wkrótce czeka. - Ten blok po lewej po wjeździe w Kurpiowską stanął niedawno i nie jest jeszcze w pełni zamieszkany - tłumaczy Anna. Ale już dzisiaj musi się mieć na baczności. - Szału nie ma. Mam okna dachowe w łazience skierowane w stronę tego bloku i trzeba się pilnować, bo akurat tuż pod nimi mam wannę. Jest dyskomfort - stwierdza.
Gdy Anna wraz z mężem kupowali dom, nie było żadnego bloku w sąsiedztwie. - Wprowadziliśmy się dwa lata temu. Nie sprawdzaliśmy tego, co może powstać w okolicy. Po prostu dom nam się bardzo spodobał - wyznaje.
Anna tłumaczy, że nawet gdyby wiedziała o budowie bloku i tak zdecydowałaby się na zakup. - Mam tu świetną lokalizację, blisko do pracy. Ten dom od bardzo dawna mi się podobał i po prostu trafiliśmy na okazję - mówi.
Nie tylko gwar samochodów. "Tu nie ma już ptaków"
Mieszkając w domu pod blokami nie tylko trzeba się liczyć z tym, że ktoś może nas zobaczyć, gdy na przykład zażywamy kąpieli we własnej wannie. To także nie tylko problem ze zwiększonym ruchem samochodów w okolicy. 75-letnia pani Halina z ul. Paderewskiego zwróciła uwagę, że odkąd w sąsiedztwie urosły wysokie bloki, przychodzi do niej więcej zabłąkanych kotów. - Podrzucają nam strasznie dużo kotów. W tej chwili przychodzą cztery. Szkoda mi ich - opowiada.
Wzrost liczby samochodów i zagęszczenie zabudowy sprawiły, że z okolicy zniknęły też ptaki. - Kiedyś było mnóstwo ptaków. Przylatywała kukułka i pięknie kukała - wspomina pani Halina. - Przy moim domu są budki dla szpaków, ale teraz żaden nie przyleciał. Nie ma już tylu ptaków. Jak się rano otwierało okno, to było słychać cudowne śpiewy, a teraz cisza - dodaje.
W okolicy był też bocian, który co roku wracał do swojego gniazda na drzewie na posesji domu. Opowiada o nim stróż budowy. - To drzewo pomiędzy domem i blokiem było wyższe, ale ucięli, żeby ludziom widoków nie zasłaniało. Gniazdo bocianie tu było, ale ani bociana, ani gniazda już nie ma - wyjaśnia stróż.
Chaotyczna zabudowa - brak planów zagospodarowania przestrzennego
Gdyby jednak osoby zamieszkujące domy jednorodzinne chciały pozbyć się domu i wyprowadzić gdzie indziej, muszą liczyć się ze spadkiem wartości względem domów w innych lokalizacjach, w mniej zabudowanym otoczeniu.
- Wycena domu będzie taka sama jak w przypadku nieruchomości położonej w innym miejscu. Ale jest taka cecha jak atrakcyjność i to na pewno ma duży wpływ na cenę nieruchomości. Oferta domu jednorodzinnego przy bloku będzie budziła mniejsze zainteresowanie. Nikt nie lubi, jak mu się zagląda do ogródka, a im mniejsze zainteresowanie, tym mniejsza cena - tłumaczy Paulina Szatan-Jucha, dyrektorka rzeszowskiego oddziału Expander Polska.
- Ekskluzywny dom w centrum miasta dookoła bloków nie jest wyceniany tak samo, jakby stał na obrzeżach miasta. Myślę, że traci ok. 20-30 proc. wartości. Paradoksalnie tylko starsze domy w takim przypadku nie stracą wartości, bo interesują się nimi firmy, które przerabiają je na biura usługowe - wyjaśnia Urszula Gębska z agencji Folder nieruchomości.
Co jeśli dla nabywcy terenu nie liczy się dom, a działka? - Jeśli jest to działka, która pozwala na zabudowę wielomieszkaniową lub szeregową, no to będzie miała ona większą wartość - odpowiada Szatan-Jucha.
Gazeta Rzeszów