Wiesz, swego czasu podobnie bulwersowały mnie ceny elementów małej architektury w przestrzeni publicznej - ławki, kosze czy karmiki dla ptaków. Tyle, że okazały się one po pierwsze wandaloodporne, wykonane z drewna czy stali o wiele lepszym gatunku, a to wbrew pozorom bardzo podnosiło ich wartość. Ponadto, od czasów Heńka i Ździcha znacznie wzrosły koszty samych usług No i jeszcze kwestia ewentualnej gwarancji i dbania o utrzymanie kolorystyki w danym okresie. Nie znam szczegółów przetargu, ale zdziwiłbym się gdyby miała to być jednorazowa usługa, "bez serwisu".
Jeżeli więc policzymy cenę specjalnej farby, koszt wykonanej pracy, zabezpieczenie "na przyszłość" (z uwzględnieniem wzrostu cen produktów i płac pracowników) oraz samą marżę przedsiębiorcy, ostateczne kwoty mogą rosnąć do rozmiarów budzących co najmniej konsternację. Żeby było jasne - nie twierdzę, że owe kwoty nie są zawyżone i w tym biznesie nie dochodzi do nadużyć (np. pan przedsiębiorca rozcieńczy tę farbę na zasadzie "a jakoś to będzie"), ale błędem jest również porównywanie takich inwestycji do prywatnego podwórka.