I właśnie dlatego między innymi warto być prezydentem tego świetnego miasta
KSU, dzięki za możliwość wspólnego grania!
Widzimy się na Rockowa Noc już za 100 dni. Zobaczcie fragment dzisiejszej próby, przed koncertem w Rzeszowskie Piwnice
I właśnie dlatego między innymi warto być prezydentem tego świetnego miasta
KSU, dzięki za możliwość wspólnego grania!
Widzimy się na Rockowa Noc już za 100 dni. Zobaczcie fragment dzisiejszej próby, przed koncertem w Rzeszowskie Piwnice
bystry pisze:... te dyskusje powinny być zakończone z nimi i działka powinna zostać przejęta przez wywłaszczenie za odszkodowaniem i to by rozwiązało spór. Takie szantaże ze strony dewelopera są niepoważne.
Wielka awantura zamiast debaty publicznej. Mieszkańcy do urzędników: "Złodzieje, złodzieje!"
Publiczna debata o nowym studium uwarunkowań dla Rzeszowa przerodziła się w karczemną awanturę. Władze miasta musiały zmienić miejsce spotkania. Argumenty urzędników zderzyły się ze ścianą, były zakrzykiwane i wyśmiewane. - 25 lat płacę podatki za pole. Trzymałem dla córki tę działkę, żeby wybudowała sobie tam dom. Za tydzień bierze ślub i co ja jej mam powiedzieć, że ma sobie kupować inną działkę? - tłumaczył jeden z mieszkańców.
Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego Miasta Rzeszowa jest dokumentem strategicznym, nakreślającym kierunki rozwoju miasta na najbliższe 30 lat. Określa ogólną politykę przestrzenną i lokalne zasady zagospodarowania. Swoim zasięgiem obejmuje każdy metr kwadratowy terenu w granicach administracyjnych Rzeszowa. Wyznacza m.in. obszary zieleni urządzonej, usługowe, mieszkaniowe, czy też obszary wielofunkcyjne.
Zagospodarowanie przestrzenne w Rzeszowie. "Miejsce dobre do życia"
- Studium nie jest aktem, który wiąże. Ustalenia i zapisy ożywają poprzez miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Bardzo dokładnie opisaliśmy miasto. Dokonaliśmy urbanistycznej fotografii miasta - tłumaczy Barbara Pujdak, dyrektorka Biura Rozwoju Miasta Rzeszowa, na jednym z materiałów wideo zamieszczonych przez magistrat.
W trakcie nagrania Barbara Pujdak tłumaczy czym jest, do czego służy i w czym pomaga przygotowywany od dwóch lat dokument. - Udało nam się uszyć studium na miarę mieszkańców ćwierćmilionowego miasta. Rzeszowa, jako miejsca dobrego do życia - podsumowała podczas nagrania dyrektorka BRMR.
Obowiązujące dziś studium uwarunkowań zostało przyjęte w 2004 roku. Od tamtego czasu było wielokrotnie edytowane. Prezentowany w poniedziałek projekt jest całkowicie nowym dokumentem.
Przyszłość przestrzenna w Rzeszowie. Do wglądu publicznego do 30 czerwca
Od momentu zakończenia prac przez planistów aż do 30 czerwca studium będzie wyłożone dla mieszkańców. Może je zobaczyć każdy. Każdy też może zgłaszać swoje uwagi. Pracownicy Biura Rozwoju Miasta Rzeszowa czekają na Rzeszowian w Urban Labie przy ul. 3 Maja od poniedziałku do piątku w godz. 7.30 do 18.00. Po 30 czerwca studium wraz z ewentualnymi zmianami zostanie przedłożone radnym, którzy zagłosują nad jego przyjęciem.
Ale już w poniedziałek, 30 maja została zorganizowana debata publiczna w Urban Labie przy ul. 3 Maja. Jeszcze przed jej rozpoczęciem mieszkańcy osiedla Budziwój, Przybyszówka i Bzianka zapowiedzieli protest. Zapisy nowego studium są dla nich nie do przyjęcia, bo w dużej mierze zakładają utworzenie tam obszarów pod zieleń na prywatnych działkach, co wyłącza je z możliwości zabudowy.
"Nie możemy zgodzić się na to, aby nasze grunty, niejednokrotnie tzw. ojcowizna, plany osób, które je zakupiły jako lokatę kapitału, czy trzymane na tzw. czarną godzinę były potraktowane niemalże jako nieużytek rolny – i nie mogły posłużyć nam czy naszym dzieciom według tego jak sami planujemy" - twierdzą oburzeni mieszkańcy.
Debata publiczna. "Włączyć klimatyzację"
Już przed wejściem do pomieszczeń, gdzie miała być prowadzona debata publiczna, wśród mieszkańców można było wyczuć narastające napięcie. - Co ja będę jeden ar za 500 zł sprzedawał. Taki teren kosztuje 25 tys. zł - mówi starszy mężczyzna i pyta kobietę obok: - Co by pani zrobiła na moim miejscu. Ta odpowiada: - W życiu na takie coś bym się nie zgodziła.
Sala pękała w szwach. Pojawiła się ogromna liczba mieszkańców. Wielu z nich nie dostało się do środka i debatę musieli obserwować na stojąco poza pomieszczeniem.
Już przed rozpoczęciem nastroje wśród publiczności były bojowe: "Włączyć klimatyzację. Dziadostwo!", "Czego to się jeszcze nie zaczyna?!". A gdy zgromadzeni usłyszeli, że urzędnicy czekają z rozpoczęciem debaty aż przybędzie prezydent Rzeszowa Konrad Fijołek, zaczęli skandować "Fijołek, Fijołek". W Urban Labie zapanował stadionowy klimat.
- Jak będziemy krzyczeć i gwizdać to trudno będzie prowadzić debatę - próbował uspokajać mieszkańców Konrad Fijołek tuż po przyjściu do Urban Labu. Jego apel na niewiele się zdał. Mieszkańcy przerywali wstęp prezydenta. Gdy ten odparł, że studium jest dla wszystkich mieszkańców miasta, uczestnicy debaty zaczęli się głośno śmiać.
- Przed nami kilkadziesiąt dni pracy i kilkadziesiąt dni możliwości dla mieszkańców do złożenia swoich uwag - mówił Fijołek. - Proszę oddać nam mikrofon do dyskusji - odparł jeden z uczestników. - Jeśli będziemy krzyczeć żaden artykuł nie zostanie zrozumiany - odpowiadał Fijołek. Jedna z kobiet przekrzykiwała go, że organizacja tego wydarzenia to żart, nie rozumiejąc argumentów prezydenta, że rozmowy o studium potrwają aż do 30 czerwca.
Prezydent z uwagi na sporą frekwencję zasugerował, aby spotkanie przesunąć na inny termin, lub żeby zorganizować je tego samego dnia, ale w innym miejscu, które pomieściłoby wszystkich zainteresowanych. Padła propozycja, aby przenieść się do Teatru Maska, ale po chwili podjęto kolejną próbę kontynuowania rozmów w Urban Labie.
Mieszkańcy zakrzyczeli debatę. Spotkanie przeniesione do Teatru Maska
Merytoryczną debatę próbowała rozpocząć Barbara Pujdak. Już na wstępie jeden z mieszkańców przerwał krzycząc, że nie chce jej słuchać. Dyrektorka próbowała mimo to kontynuować wyłożenie zapisów studiów. - Przepraszam bardzo, ale proszę nie prowadzić tego spotkania, bo połowa ludzi tego nie słyszy, a pani z uporem maniaka brnie do przodu - przerwał jej znowu jeden z mieszkańców.
Barbara Pujdak przeprosiła mieszkańców za trudne warunki, ale mieszkańcy wciąż krzyczeli. - Nie chcemy pani przeprosin! - rzuciła jedna z kobiet. Gdy dyrektorka oznajmiła, że prace nad studium trwały dwa lata, jeden z mieszkańców zwrócił się do niej z pretensjami, dlaczego wtedy mieszkańcy nie zostali o tym poinformowani.
Chwilę później doszło do awantury. Gdy przemawiała dyrektorka BRMR słychać było krzyki mieszkańców, którzy apelowali o przeniesienie spotkania. Prezydent przystał na tę propozycję i dalsza część spotkania odbyła się w Teatrze Maska.
Awantury ciąg dalszy. "Gościu, a ty znasz w ogóle Rzeszów?"
W sali Teatru Maska została również zmieniona formuła spotkania. - Maksymalnie skrócimy czas merytorycznej debaty - informował Konrad Fijołek. Debata była ograniczona do wypowiedzi profesora Piotra Lorensa, urbanisty z Politechniki Gdańskiej i wypowiedzi mieszkańców. - Wszyscy zostaną wysłuchani - podkreślał Fijołek, który ponownie zachęcał do indywidualnych konsultacji w Biurze Rozwoju Miasta Rzeszowa.
Mieszkańcy ponownie zaczęli się przekrzykiwać. To oni chcieli przemawiać pierwsi. - Gościu, a ty znasz w ogóle Rzeszów? - krzyczał jeden z mieszkańców w kierunku profesora. Ostatecznie profesor Lorens został w końcu dopuszczony do głosu, ale już po kilku zdaniach usłyszał, że jego wypowiedź to strata czasu.
Profesor na wstępnie tłumaczył mieszkańcom czym jest studium. Ale zebrani nie chcieli tego słuchać. A jedna z osób porównała działania władz Rzeszowa do działania Rosjan zabierających ziemie Ukraińcom.
Profesor Lorens brnął dalej. Tłumaczył funkcję obszarów komunikacyjnych, zabudowanych oraz terenów zielonych. Wyjaśniał, na jakie decyzje w kwestii ewentualnej zabudowy mogą liczyć mieszkańcy w poszczególnych obszarach. - Ja jestem z Budziwoja. Prawda jest taka, że na wieżowce w mieście nie ma zapotrzebowania. Ludzie uciekają poza centrum, a tak nic nie kupią, bo nic nie można wybudować - odezwała się jedna z kobiet w Teatrze Maska. - Chciałabym usłyszeć zapewnienie, że do czasu uchwalenia planu nikt nie będzie ludziom blokował możliwości zabudowy - dodała.
- Nie ma zakazu budowy. Nikt nie chce obok swojego domu bloku. O to chodzi w tym studium, żeby nie tworzyć dysproporcji - wtrącił prezydent Fijołek. Władze miasta tłumaczyły także, że w studium muszą wyznaczyć 30 proc. terenów miejskich pod zieleń, aby zbilansować prognozę demograficzną miasta. Mieszkańcy uznali, że miasto chce to zrobić kosztem ich własności.
"Nie ma już w Rzeszowie urbanistów?"
W jednej z wypowiedzi profesor odniósł się do artykułu rzeszowskiej "Wyborczej" - "Życie nad przepaścią. Deweloper sprzedał domy na terenie zagrożonym osuwiskiem". - To ma nas zabezpieczyć przed wydawaniem warunków zabudowy dla takich terenów - argumentował profesor.
- Po coście nas wciągnęli do tego Rzeszowa? - jeden z mieszkańców przekrzykiwał profesora. - Czy pan profesor sobie zdaje sprawę, że mówi do osób, którym zabiera się tereny, żeby oddać dla tych, co żyją w centrum i chcą mieć zielone płuca. Niech sobie te tereny odkupią i będą mieć te płuca - odparł mieszkaniec.
- Co taka zieleń znaczy dla centrum 10 km dalej? - pytał inny rzeszowianin. - Po co panu ktoś z Gdańska, nie ma już urbanistów w Rzeszowie? - pytała kobieta.
- Człowiek z zewnątrz jest obiektywny - bronił Konrad Fijołek. Mieszkańcy nie dali się jednak przekonać, wielokrotnie głośno wyśmiewali wypowiedzi profesora i prezydenta Rzeszowa.
- 25 lat płacę podatki za pole. Trzymałem dla córki tę działkę, żeby wybudowała sobie tam dom. Za tydzień bierze ślub i co ja jej mam powiedzieć, że ma sobie kupować inną działkę - dopowiadała kolejna osoba. - Wychodzi na to, że prezydent Tadeusz Ferenc niepotrzebnie poszerzał Rzeszów i teraz chcą z nas zrobić wieś, bo nie ma pieniędzy na uzbrojenie tych terenów - dodawał kolejny mieszkaniec.
- Obok nas mieszka wdowa z pięciorgiem dzieci. Umarł jej mąż i dwoje dzieci. Chciała dać im działki, ale tylko jedna umożliwia zabudowę - mówiła inna uczestniczka spotkania. Wtrąciła też opis swojej sytuacji: - Zapytaliśmy co możemy zrobić, żeby coś wybudować, ale usłyszeliśmy w urzędzie, że możemy sobie kort albo boisko wybudować to będziemy zarabiać. Ja na dwie zmiany pracuję, żeby moje dzieci miały lepiej niż ja. Też myślałam, że oddam im działkę. Jestem uczciwą kobietą, płacę podatki, a od urzędnika usłyszałam, że mogę sobie wybudować kort - mówiła poruszona. Po jej słowach tłum zaczął skandować: "Złodzieje, złodzieje" w stronę władz Rzeszowa.
"Wszystko, co tu jest mówione to robienie ludziom wody z mózgu"
Według większości zebranych mieszkańców studium powstało bez głębszej analizy poszczególnych działek i panuje w nim duża przypadkowość. Z padających wypowiedzi wynikało, że mieszkańcy przyłączonych osiedli czują się jako gorsi mieszkańcy, którzy kosztem własnych terenów muszą spełniać oczekiwania co do zielonej przestrzeni mieszkańców centrum miasta.
Pracownicy Biura Rozwoju Miasta Rzeszowa starali się notować większość wniosków mieszkańców. Profesor zachęcał też mieszkańców do składania pisemnych uwag. - Zachęcamy, żeby z projektantami przejrzeć projekt i działki - mówił. - Słuchamy waszych uwag. Będziemy wyciągać wnioski. Musimy trochę pilnować porządku w tym mieście - wtórował profesorowi prezydent Rzeszowa.
- Ten plan ma na celu uniemożliwienie dalszej rozbudowy miasta - wskazywał Grzegorz Koryl, radny Rzeszowa z klubu radnych PiS - To są dramaty ludzi. My możemy zgłosić nawet 6 tys. uwag, ale żeby je wprowadzić musi minąć kolejne 1,5 roku - dodał radny. Jedna z kobiet porównała działania miejskich urbanistów do zabawy kredkami i kartką. - Jedyne co możecie rozwijać to papier w klozecie - rzucała w stronę dyrektorki BRMR. - Wszystko, co tu jest mówione to robienie ludziom wody z mózgu. Odbieracie ludziom możliwość mieszkania - mówił kolejny mieszkaniec.
- Wyłożenie jest po to, żeby zapoznali się państwo z projektem. To co się dzisiaj odbywa i będzie się odbywać, to jest konsultacja społeczna. Przez miesiąc państwo mogą składać uwagi i one są dla nas sygnałem, żeby w oparciu o decyzję prezydenta uwzględniać te propozycje - mówił Grzegorz Róg, architekt-urbanista Biura Rozwoju Miasta Rzeszowa. Do indywidualnych rozmów z autorami studiów z BRMR namawiała także mieszkańców dyrektorka Barbara Pujdak.
Minus dla prezydenta od mieszkańców. Będzie kolejna debata
Pod koniec debaty Adam Moczulski, przewodniczący Rady Osiedla Króla Stanisława Augusta uznał, że prawnie debata może być uznana za nieważną, bowiem zmianie uległa jej lokalizacja. Apelował o organizację kolejnej debaty, "aby wszystko prawnie grało". - Musimy jeszcze raz zrobić to spotkanie - potwierdził Konrad Fijołek.
Jeden z mieszkańców przypomniał, że podczas rozmów o przyłączeniu nowych terenów do Rzeszowa, padła obietnica o wzroście wartości ich działek. Także w trakcie całej debaty wielokrotnie dało się słyszeć z tłumu pytanie: "Ile?". Padało zawsze wtedy, gdy prezydent Rzeszowa mówił o wykupywaniu terenów zielonych przez miasto.
Poniedziałkowe spotkanie nie uspokoiło wzburzonych mieszkańców osiedli Budziwój, Przybyszówka i Bzianka, zaś władze miasta mają twardy orzech do zgryzienia. - W trakcie tej dyskusji dało się uzyskać wiele opinii i tego w jakim kierunku dalej należy pracować...
pisul pisze:Początek końca Fijołka. Drugiej kadencji nie będzie YES YES YES
Patryk M pisze:/ łącznie z niewiedzącym, co tak naprawdę chcą - RdR! /
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości