Jestem pełen podziwu, że kolega Pisul tylekroć powtarza swój koronny argument - przytoczę:
Do obowiązku każdego prezydenta należy zapewnić swoim mieszkańcom mieszkania, a jednocześnie szanowne towarzystwo próbuje z nim dyskutować, zamiast po prostu sięgnąć do ustawy o samorządzie gminnym.
Zacznijmy od podstaw. Jest tam taki miły artykuł 7 -
zadania własne gminy. Szukamy, szukamy... i natrafiamy na
gminne budownictwo mieszkaniowe. Dotyczy to przede wszystkim mieszkaniowego zasobu gminy, nie sektora prywatnego. Ktoś mógłby więc teraz wstać i uderzając pięścią w stół wykrzyczeć:
Ha! Szach mat!, ale Pisul to wytrawny gracz, który - słusznie - odpowie:
Ho, ho, nie tak szybko!- i przytoczy na przykład wyniki kontroli NIK, wedle której gminy wykazują zbyt niskie zaangażowanie w politykę mieszkaniową (do poczytania:
klik!). Wśród zrodzonych przez kontrolerów zaleceń pada tam między innymi: "
aktywniejsze zaangażowanie w przygotowanie terenów pod budownictwo mieszkaniowe na rzecz usprawnienia realizacji inwestycji mieszkaniowych" - clou, topos, kwintesencja pisulowego światopoglądu.
Tylko, że rzetelna lektura przytoczonego artykułu wskaże jednoznacznie, że zadaniem gminy nie jest zapewnianie ludziom mieszkań, a kreowanie warunków sprzyjających polityce mieszkaniowej - między innymi przez przygotowanie terenów przeznaczonych na budownictwo mieszkaniowe. Czyli znowuż - chcą budować? No to nie wolno im rzucać kłód pod nogi! Czysty Pisul.
No nie do końca. Bo skoro ten punkt ustawy uznamy jako podstawę do "zapewniania swoim mieszkańcom mieszkań" (co wcale bezpośrednio z niego nie wynika), to dlaczego równocześnie nasz orzeszek pomija inny, ba - pierwszy punkt artykułu 7, czyli: sprawy
ładu przestrzennego, gospodarki nieruchomościami, ochrony środowiska i przyrody oraz gospodarki wodnej? Ja rozumiem, że jedno z tych zadań, skupione na terenach pod budownictwo jest po prostu łatwiejsze i nie rodzi potrzeby godzenia konfliktów, ale co z tym przeklętym aspektem przestrzennym? To jedno gmina ma robić, a drugiego udawać, że nie ma? Elephant in the room?
I dopiero teraz mamy pełen obraz sytuacji. Reasumując: zadaniem gminy (a nie prezydenta - kolejne braki w lekturze ustawy) jest zapewnienie zbiorowych potrzeb wspólnoty m.in. poprzez
sprzyjanie budownictwu mieszkaniowemu z poszanowaniem ładu przestrzennego. Nie, prezydent nie jest od tego by zapewnić komukolwiek mieszkanie (zapewnić, czyli - za słownikiem PWN - oświadczyć komuś, że coś jest lub będzie na pewno lub sprawić, że coś się stanie lub ktoś uzyska coś). Gmina jest od tego by to ogarnąć i palcem pokazać: ty, panie A, możesz budować tu bloki takie, a nie siakie, bo jak chcesz siakie, to idź tam, gdzie stoi pan C - a wszystko to z poszanowaniem prawa i obowiązujących procedur oraz obowiązków. Decydującym zaś o perypetiach pana A, B i C kryterium nie będzie jakieś widzimisię, a kompromis zrodzony na podstawie głosów wszystkich mieszkańców, czy jak to rzecze ustawa - ZPW. Z jak zbiorowych, P jak potrzeb, W jak wspólnoty...