cybermysz pisze:Jak już jest kawałek ścieżki po jednej stronie, to powinien zostać pociągnięty do końca. Lokalsi może pojadą tą wzdłuż Wisłoka, ale jak ktoś nietutejszy, to będzie stwarzał zagrożenie. Każdy przejazd na drugą stronę na ruchliwej ulicy to stres zarówno dla rowerzystów jak i dla kierowców. Powinno się unikać takich sytuacji. Ktoś, kto projektuje takie buble, rowerem jeździł tylko po strefie zamieszkania.
Lokalsi?
A co to takiego?
Wcale nie trzeba przejeżdżać na drugą stronę, przecież strona, na której jest ten fragment ścieżki, prowadzi naturalnie w dół do Cegielnianej, gdzie ruch jest po oddaniu głównej ulicy bardzo ograniczony, więc rowerem można spokojnie przejechać właśnie tą ulicą, po czym włączyć się do z powrotem do ruchu na głównej nitce. Zresztą ten fragment ścieżki jest idealny dla mieszkańców chociażby Apartamentów Zamkowych czy właśnie tych niższych bloków przy wspomnianej Cegielnianej, bez niego musieliby jechać chodnikiem. A z tą strefą zamieszkania to nie wiem, co masz na myśli, to w końcu JEST strefa zamieszkania.
jasiop pisze:1 Ale to nie kwetia wyboru - zgodnie przepisami rowerzysta MUSI nią jechać
2 Mówisz że może pojechać DdR wzdłuż Wisłoka ?
Powiedz jak można zgodnie z przepisami wjechać tam jadąc od strony Podwisłocza lub Millenium
PS
to co piszesz daje obraz tego, że nie znasz sie za bardzo na tym jak wygląda rzeszowska infrastruktura rowerowa oraz jakie są jej bolączki, nieprawidłowości oraz błędy ...
Uczepiłeś się jakichś przepisów jak rzep psiego ogona. Nikt nic nie musi. Na czerwonym świetle też nigdy nie przechodzisz? Już nie bądźmy takimi formalistami. Od Urzędu Skarbowego wystarczy przejechać na drugą stronę Podwisłocza, wzdłuż tej budowanej kobyły podjechać i w dół do Wisłoka. Co za problem? Dwa rowery się tam miną. Nie widziałem, żeby ktokolwiek w Rzeszowie przestrzegał kierunków, jeżdżąc ścieżkami rowerowymi. Ba, nawet tu w Amsterdamie wśród setek rowerów zdarza się wielu rowerzystów jadących pod prąd. Toż to nie ulice, którymi pędzą samochody, tylko zwykłe ścieżki rowerowe. Bolączek i nieprawidłowości nie unikniesz nawet w Holandii, a że w Rzeszowie jest ich więcej, to chyba logiczne z racji krótszej tradycji rowerowej, mniejszych funduszy i mniejszego zainteresowania tym środkiem transportu. Zamiast się skupiać na pierdołach proponuję się cieszyć, że coraz więcej tych ścieżek mamy.