Oh, widzę, że konik
porteño - czyli sławetna "merytoryka" - znów hasa niczym po Służewcu
Piszę, bo mnie też kiedyś napomniałeś - i słusznie. Dziwi mnie jednak, że tak otwarta i liberalna osoba nie dostrzega, że język nie jest skamieliną (jak nasz galicyjski dworzec), ale żywym tworem. Nowe słowa powstawały, powstają i będą powstawać, nierzadko na bazie błędów. A rzeczona "merytoryka" pojawia się coraz częściej nie tylko na poziomie internetowych dyskusji. To, że Narodowy Korpus Języka Polskiego jeszcze go nie klepnął nie znaczy, że to słowo można stawiać na równi z "wogulami" czy bynajmniej mylonym z przynajmniej.
Dlatego proponuję nieco skalibrować czujniki i bardziej skupić się na głównym nurcie wątku, bo tutaj - w przeciwieństwie do doskonałej polszczyzny - Twoje argumenty nie są już tak zasadne. Istotą kolei nie jest szybkość - to jest istotą Formuły 1. Istotą kolei jest dostępność i przewóz pasażerów - a jedną ze składowych tegoż - ważną, ale wcale nie najważniejszą - jest szybkość. Szybkość, która i tak jest pojęciem względnym, bo gdybyśmy skupiali się tylko na niej, to musiałyby kursować wyłącznie pociągi ekspresowe między największymi aglomeracjami. To, że zagęszcza się sieć przystanków nie znaczy, że każdy pociąg będzie się na nich zatrzymywał. Pasażer powinien mieć wybór - chcesz jechać szybko? Proszę bardzo, wsiadasz w IC-ka albo Pendolino i omijasz bieda-przystanki. Ale jak jesteś starszą kobiciną, która pracuje w GR, a mieszka w Strzyżowie, to jej wygodniej będzie wsiąść na przystanku pod GR. Przykład taki trochę na siłę, bo sam nie jestem zwolennikiem tego akurat przystanku, ale pokazuje, jak skomplikowaną i wymagającą wszechstronnego spojrzenia gałęzią jest transport publiczny.