Pisałem kiedyś na innym forum (a nie wykluczam, że również tutaj) o trwałości projektu, bo to powszechnie błędnie rozumiany temat.
Więc jeszcze raz. W odniesieniu do inwestycji infrastrukturalnych, na beneficjencie ciążyć będzie obowiązek zwrotu wkładu z funduszy europejskich, jeśli dojdzie do
istotnej zmiany wpływającej na charakter projektu, jego cele lub warunki wdrażania, która to zmiana
mogłaby doprowadzić do naruszenia pierwotnych celów projektu.
Sama ingerencja w infrastrukturę nie musi być tożsama ze złamaniem trwałości. Przykład z Rzeszowa - przebudowa Lubelskiej, a parę lat później (2 lub 3) połączenie Lubelskiej z Rzecha (wraz z budową mostu Mazowieckiego), gdzie na tej pierwszej zbudowano rondo (a zatem trzeba było zaingerować w dopiero co wybudowane jezdnie). Charakter i cel projektu - przebudowa ulicy w kierunku zwiększenia bezpieczeństwa, płynności i komfortu użytkowników drogi - zostały zachowane.
W przypadku Bł. Karoliny, gdyby miasto rozbudowało ją teraz do dwóch jezdni i odbudowało zatoczki w takiej samej formie (a przynajmniej w kształcie pozwalającym na osiągnięcie tych samych celów), a jednocześnie wyodrębnionoby koszty z tym związane jako niekwalifikowane (przy założeniu, że inwestycja byłaby współfinansowana z UE), to z perspektywy trwałości nie ma problemu. Inna inszość, jaka przy tym się pojawia, to zarzut marnotrawienia publicznego grosza - wszak miasto musiałoby zapłacić z własnej kieszeni za coś, za co już mu zapłacono. Ale to już tematy dla pancernego Mariana
No i skoro miasto się zdecydowało objąć te zatoczki projektem, to albo zabrakło im takowych do wskaźników (teza bardzo naciągana), albo ktoś tego nie dopilnował (teza średnio prawdopodobna), albo poprzednia ekipa miała na poszerzenie Bł. Karoliny wywalone w przeciągu najbliższych nie 5, a 10 lat (teza, niestety, najbardziej prawdopodobna).