Mieszkania w bloku B okazały się porażką. W sumie nie ma się co dziwić deweloperowi, który sosnowymi belkami podpierał stropy (jednak już wtedy było za późno, kredyt przyznany i wypłacony). Mieszkanie miało tyle wad, że ciężko było przełknąć mi ten zakup ze świadomością, że spędzę tu 20 lat (kredyt hipoteczny na 30 lat).
Na etapie odbioru z istotnych błędów budowlanych m.in.:
1. Nierówne stropy (różnice sięgające 5 cm, strop zapadnięty w środkowej części) - deweloper na szczęście pokrył koszty położenia pod sufitem płyt gk w całym mieszkaniu, ale już na tym etapie zaplanowane przez nas wykończenie mieszkania wzięły w łeb. Niektórzy nie zdecydowali się na równanie i wykańczali na krzywych
2. Krzywe ściany (różnice sięgające 3-5 cm) - w niektórych miejscach grubość tynku dochodziła do 5 cm, podczas gdy na tej samej ścianie po przeciwnej stronie tynku było 0,5 cm. MA-SA-KRA.
3. Krzywe wylewki (różnice 3-5 cm) - w niektórych miejscach nie było możliwości położenia płytek gresowych, trzeba było zdzierać wierzchnią warstwę wylewki grubości ok. 3 cm.
Kanalizacja sanitarna została zaprojektowana w ten sposób, że w sypialni biegną nam rury kanalizacyjne, położone w ścianie grubości 19 cm, przykryte dosłownie 2 cm warstwą tynku bez żadnego wyciszenia. Wg dewelopera nie ma problemu. Położył rury nisko-szumowe i w papierach wszystko gra, a to że każdy prysznic sąsiadów z góry brzmi jak wodospad tuż nad głową i potrafi obudzić w środku nocy to nie jego problem tylko mój.
Błędnie zaprojektowane i wykonane instalacje przewodów kominowych stwarzają bezpośrednie zagrożenie zdrowia i życia mieszkańców (piecyki gasną, są problemy z wydobywającymi się spalinami). Pokrycie dachu łatane dopiero w tym roku (ponad rok po oddaniu do użytkowania). Na ostatniej kondygnacji ogromne zacieki. Niewydajna kanalizacja deszczowa (po każdej większej ulewie osiedle jest zalewane).
Do tego doszło opóźnienie w oddaniu inwestycji 6 m-cy, opóźnienie i problemy z podłączeniem gazu 3 m-ce, brak normalnej drogi dojazdowej - zaplanowana dopiero na koniec 2021 r.
Zagospodarowanie terenu niezgodne z projektem. Walczyliśmy i szarpaliśmy się dosłownie o wszystko... o huśtawkę dla dzieci, ławkę, obsianie trawą...
Po roku użytkowania mogę stwierdzić, że kupione mieszkanie to na pewno nie jest apartament
Kilka rzeczy udało nam się ugrać m.in.
- zwrot kosztów obłożenia sufitów mojego M płytami kg
- zmianę nawierzchni mojego tarasu z kostki na płyty gresowe (błąd w umowach deweloperskich)
- postawienie na placu zabaw huśtawki, zjeżdżalni, piaskownicy (deweloper twierdzi, że to był gest jego dobrej woli)
- postawienie ławek, koszy, stojaków rowerowych (gest dobrej woli j.w.)
- obsianie trawników
Okupione to zostało dziesiątkami wysłanych przez nas maili, telefonów, pism, wpisów na fb, google etc...
Okłamywaniem nas i składaniem obietnic bez pokrycia, wycofywaniem się z ustaleń.
Wezwaniami do zapłaty absurdalnych odszkodowań za rzekome naruszanie dobrego imienia dewelopera i groźbami sądem pod naszym adresem, m.in. za pisanie opinii na Google, za prowadzenie grupy na Facebooku, za wykorzystanie zdjęć, wizualizacji i dokumentów takich jak plany, projekty...
Niestety ale deweloperzy budują w tym mieście po prostu tanie kurniki sprzedając je później jako apartamenty a wiele osób godzi się na to... nie wiem czy to niewiedza, obojętność (w naszym przypadku była nieznajomość rynku oraz brak rzetelnych opinii o deweloperze). Nigdy nie zrozumiem, jak można nie walczyć o to co się nam po prostu należy, w szczególności standard za jaki zapłaciliśmy, ludzką uczciwość i szacunek.