Nie tylko deweloper i najemcy lokali, bo żeby ogarnąć całościowo dobrze przestrzeń w około przystanku, skrzyżowania robiąc
m.in. schodki terenowe, rampy, małą architekturę, jednolitą/zróżnicowaną nawierzchnie architekci musieliby zrobić to w porozumieniu z miastem, żeby to wszystko wyglądało na spójnie zaprojektowane, a nie ucięte tam gdzie jest geodezyjna granica działki. Po prostu z pewnymi elementami musiano by wkroczyć na miejską działkę, a tak to mamy piękną barierę w przestrzeni w postaci murku oporowego i skarpy
Gdyby był uchwalony MPZP z szczegółowymi zapisami to po pierwsze nieprzekraczalne linie zabudowy wyznaczyły by potencjalny narożnik budynku, a po drugie z całego terenu można by wydzielić własnie małe fragment zarezerwowane pod plac publiczny na którym nie można by lokalizować miejsc postojowych, co więcej można by nakazać pewne ogólne założenia estetyczne co do nawierzchni, lamp, ławek. Nawet jeśli architekci mieli dobre intencje na etapie koncepcji (bo mogli chcieć tam zrobić taki placyk, tego nie wiemy) to nie było takiego obowiązku odgórnie nałożonego przez MPZP, stąd możliwe że w kolejnych etapach inwestycji jak zabrakło im miejsca na dodatkowe mp to poszli po najmniejszej linii oporu. A jak od początku w koncepcji architektów brakowało jakiegokolwiek chodnika w kierunku przystanku/skrzyżowania, bo szukali % do spełnienia min. powierzchni terenu biologicznie czynnego, bądź nie było na to pieniędzy w budżecie projektu to przy poprawnie zrobionym MPZP trzeba by to wykonać i już. Miasto na swojej części, deweloper na swojej. Mam nadzieje, że wyraziłem się wystarczająco zrozumiale Nikoś.
littlemonster00 - nie dziwi...
Tomek1991 - brutalna prawda.
bystry - może to jest to obniżenie między parkingiem, lub za parkingiem w kierunku bulwarów.
PS. Szanowne koleżanki i koledzy z Blok Architekci jeśli czytacie - to wiedzcie, nie mam w tym wpisie złych intencji i rozumiem, że czasem na pewne rzeczy brakuje czasu, "czasem się nie da, bo..", ale tutaj mocna wtopa z tym dojściem do budynku..