Steeler pisze:W porządku. Uprzedzam jednak, że to, co napiszę, nie będzie się tyczyć stricte tej budowy, ale ogólnego podejścia do inwestycji w Rzeszowie. I kluczem naciągającym strunę nie jest w moim przypadku ta inwestycja, lecz w szczególności planowany wieżowiec na Pobitnie.
Część osób na tym forum przedstawia wizję budowania czego się da, gdzie się da i za wszelką cenę. Historia i życie pokazały już niejednokrotnie, że radykalizmy, z samej swej natury, są złe. Złe jest stanie w miejscu, nie robienie niczego, hamowanie rozwoju miasta i stawianie na minimalizm (niekoniecznie wysokościowy - o tym później). Ale równie jest złe popadanie w drugą skrajność - budowanie, byle budować, gdzie się tylko i to najlepiej z jak największym rozmachem (i znów, niekoniecznie jakościowym - o tym też później).
Większość osób, które tak chwali wciskanie gdzie się da kompletnie nie pasujących do otoczenia inwestycji, chwali jednocześnie niemieckie, austriackie czy holenderskie miasta - miasta, które zazwyczaj są uporządkowane, w których wszystko opiera się na rozsądnych planach, gdzie żaden środek transportu nie dominuje nad pieszym. Za to jakoś nikt nie rozpływa nad meksykańskimi suburbiami, które czasami przypomina ul. Rejtana (szczególnie ze swoim reklamowym misz-maszem).
W Rzeszowie takie podejście prezentuje urzędujący prezydent, ale nawet on nie wydaje się w tym tak radykalny jak część userów forum (poza tym Tadeuszowi sporo można wybaczyć z racji wieku - starych dębów się nie przesadza). Dziwi mnie to i śmieszy, szczególnie jak słyszę o tych wielkich korzyściach podatkowych. Bo przepraszam, jakie długofalowe efekty ekonomiczne przyniesie wieżowiec na Pobitnym? To nie jest fabryka ani laboratorium, tylko obiekt mieszkalny, których w Rzeszowie buduje się teraz tyle, że jak ktoś mieszkania potrzebuje to je spokojnie znajdzie. Że firma budowlana da pracę robotnikom? Owszem, ale raz - da ją tylko na czas budowy, dwa - nie ma gwarancji, że będzie to akurat przedsiębiorstwo lokalne.
Wygląda to na swego rodzaju strach i idącą wraz z tym uległość przed potencjalnymi inwestorami, na zasadzie: "O Boże! Oni chcą tu budować, gódźcie się, nieważne, że się gryzie, gódźcie się, bo nam uciekną!". I jak jeszcze, z trudem, ale jakoś zrozumiem takie podejście w moim rodzimym Nisku odnośnie budowy hipermarketów w praktycznie centrum (mała mieścina, potężne bezrobocie, każde miejsce pracy na wagę złota), tak kompletnie nie rozumiem tego w Rzeszowie - stolicy województwa z aspiracjami na lidera Polski Wschodniej. Takie miasto powinno się szanować i pokazywać, że tak - drogi inwestorze, chętnie damy Ci tutaj budować, ale nie za wszelką cenę. Tymczasem wrażenie jest zgoła inne: "Jesteśmy niekonsekwentni i zmienimy nawet coś, co było kompromisem wielu środowisk, byle byś u nas zainwestował".
Co do Olszynek: ten wieżowiec jeszcze tutaj przejdzie, ponieważ już stworzył się zalążek "wysokiej" części miasta w postaci Capital Towers. Nie ma tutaj takiego konfliktu z sąsiednią zabudową, jak w przypadku planowanego wysokościowca na Pobitnie, jest jednak ingerencja w tereny zielone przy Olszynkach. Nie wypowiadam się do końca na ten temat, bo nie widziałem ile drzew zostało wyciętych, czekam na zdjęcia. Inwestor ten daje pewne nadzieje, jak w przypadku parkingu, że na miejsce wyciętych drzew zadba o nowe nasadzenia. Nie czuję się jeszcze na tyle mocny, by zabierać głos w kwestii architektury i urbanistyki tego miejsca, ba - można powiedzieć, że dopiero zaczynam ostrzej widzieć w tym kierunku, jednakże uważam, że w tym przypadku da się to jeszcze pogodzić.
Teraz to, co chciałem poruszyć na końcu - w Rzeszowie panuje (choć zaczyna się to powoli zmieniać na dobre) spaczony minimalizm oraz rozmach. Bo zdecydowanie wolę budynek niższy, mniej przytłaczający, ale zaplanowany z głową, przyjaźnie, wykończony świetnymi materiałami. Jasne, że jedno z drugim się nie wyklucza - niestety wiele dużych inwestycji w Rzeszowie to kiepsko wykończone albo skrzywdzone molochy (przykład: MH czy budynek mieszkalny Sky Res), a ciekawa architektura jak powstaje to albo w małej skali, albo gdzieś schowana na uboczu.
I na sam koniec, odnośnie duuużych areałów zieleni (dla niektórych czytaj: wiochy) w centrum miasta - oklepany, ale moim zdaniem dobry przykład: czy wyobrażacie sobie Nowy York bez Central Park'u?
I to tyle ode mnie - napisałem. A czy umiem, niech oceni historia. Pozdrawiam.
EDIT:
mluben pisze:Rzeszów to jeden wielki bur....el więc jak powstanie coś nowego to nie patrząc na gabaryty, różnicy nie zrobi.
To jest błędne i bardzo złe podejście, gdyż zamiast motywować i dawać impulsy do poprawy, to powoduje utwierdzenie w bylejakości. To, że większość miasta nie jest osadzona architektonicznymi/urbanistycznymi perłami nie oznacza, że nowe inwestycje też mają utrzymywać ten mizerny poziom. To zalatuje takim "polskim" - "i tak się nie uda", a to tak naprawdę jest samospełniająca się przepowiednia.