Założyłem temat "Miejsca wstydu - chaos reklamowy" i proponuje tam zamieszczać zdjęcia miejsc w Rzeszowie zniszczonych przez reklamy.
Nie wiem w jaki sposób ktoś dochodzi do wniosku, że tyle reklam w jednym miejscu ma sens. Reklamy w takiej ilości nie działają, trzeba by tam stać z 10min i czytać wszystkie reklamy żeby się czegoś dowiedzieć. Jak się na to patrzy to widać jedną wielką plamę bildoardów, informacje się gubią. Nie spełnia to swojej funkcji ani jako reklama, ani jako szyld. Pewnie się to opłaca właścicielowi działki który dzierżawi przestrzeń na reklamę, liczy tylko kasę, nie obchodzi go czy działa. W takim przypadku pewnie faktycznie trzeba by rozmawiać z właścicielami firm które się reklamują albo firmami które są właścicielami reklam i udostępniają nośniki.
Myślę, że żeby ktoś chciał wydać pieniądze na nową identyfikację wizualną, to musi mieć pewność że mu się to opłaci. Opłacić by się mu mogło gdyby społeczeństwo było świadome problemu i np. bojkotowało firmy powodujące chaos reklamowy. Do tego jest potrzebna edukacja/uświadomienie mieszkańcom, że krajobraz to dobro wspólne a reklamodawca zawłaszczają nasza wspólną przestrzeń do celów komercyjnych. Wydaje mi się, że większość ludzi jest przyzwyczajona do tego chaosu i wydaje im się, że tak ma być. Dopiero gdy zwróci się uwagę na problem, zauważają go.
Nie zupełnie nie ma regulacji dot. reklam na ogrodzeniach. Na pewno musi się zgodzić właściciel posesji na umieszczenie reklamy. Jeśli ogrodzenie znajduje się w pasie drogowym - potrzebna zgoda miejskiego zarządu dróg. Jeśli ogrodzenie znajduje się w granicy, a reklama wisi od strony drogi to teoretycznie jest to zajęcie pasa drogowego - nie wiem jakie jest do tego podejście w praktyce. Z tego co wiem, że jeśli ściana budynku znajduje się w granicy działki graniczącej z drogą (pasem drogowym) i umieści się na tej ścianie reklamę, to traktuje się to tak, jakby reklama była na sąsiedniej działce (drogowej) i wymaga zezwolenia i opłaty dla miejskiego zarządu dróg. Być może podobnie jest z reklamą.