Amen!
Witaj na forum głosie rozsądku, korniku! :)
Niedzielny kurs autobusu linii nr 2 zakończył się fatalnie dla kierowcy MPK i wicedyrektora ZTM Łukasza Dziągwy. Pierwszy został zwolniony z pracy, drugi stracił stanowisko.
Mieszkańcy os. Kotuli, którzy czekali w godzinach przedpołudniowych na przystanku przy ul. Iwonickiej na autobus linii nr 2 rozczarowali się. Dlaczego? Bo autobus się nie pojawił, a powinien, bo tak wynikało z rozkładu jazdy.
– Kierowca nie przyjechał na pierwszy przystanek na trasie przy ul. Iwonickiej. Pomylił trasę – pojechał równoległą ulicą – wyjaśnia Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
Przystanek w tym miejscu został uruchomiony w połowie grudnia 2017 roku, a kierowca, który w niedzielę siedział za kierownicą „dwójki” był doświadczonym pracownikiem.
Niezadowoleni pasażerowie z takiego obrotu sprawy poinformowali o tym incydencie wiadomością SMS Tadeusza Ferenca, prezydenta Rzeszowa, który w poniedziałek postanowił sprawę wyjaśnić bardzo szybko.
– Prezydent nie mógł uwierzyć, że takie zdarzenie miało miejsce, więc rano, przed rozpoczęciem pracy, zabrał Annę Kowalską, dyrektora ZTM-u, i Marka Filipa, prezesa MPK, do centrum zarządzania transportem publicznym przy ul. Trembeckiego. Tam czarno na białym było widać, jak autobus o wyznaczonej godzinie nie pojawił się na przystanku – wyjaśnia Maciej Chłodnicki.
Co więcej, okazało się, że na przestrzeni kilku dni to nie pierwsza taka sytuacja. Dlatego też Tadeusz Ferenc wszystkich odpowiedzialnych za to postanowił dotkliwe ukarać. Najbardziej dostało się kierowcy autobusu, który ma zostać zwolniony, oraz Łukaszowi Dziągwie, który stracił stanowisko wicedyrektora ZTM. Ponadto, prezes i wiceprezes MPK otrzymali nagany.
Łukasz Dziągwa o tym, że zostanie zdegradowany i za co, dowiedział się przed godziną 9:00 w poniedziałek w siedzibie ZTM przy ul. Trembeckiego, gdzie Tadeusz Ferenc w obecności dyrektor Anny Kowalskiej i pozostałych pracowników ogłosił, jaką podjął decyzję wobec Dziągwy i dlaczego.
– Sprawę i okoliczności będę starał się jeszcze wyjaśnić. Chcę się wytłumaczyć, jak już opadną emocje. Być może prezydent zechce mnie wysłuchać – mówi w rozmowie z Rzeszów News Łukasz Dziągwa. – Wiem, że jesteśmy po to, aby służyć mieszkańcom. Nadal chcę to robić i pracować nad poprawą transportu w mieście – dodaje.
Na razie nie wiadomo jeszcze, jakie stanowisko Dziągwa obejmie w ZTM. O tym, że jest na „cenzurowanym” było wiadomo od dawna. Miał nieformalny zakaz rozmów z dziennikarzami.
W 2014 roku w podobnych okolicznościach Łukasz Dziągwa stracił stanowiska dyrektora ZTM. Stało się to po tym, gdy radni odebrali niedowidzącym i ich przewodnikom ulgi na bezpłatne przejazdy miejskimi autobusami. Autorem i pomysłodawcą uchwały był właśnie Dziągwa.
– Niedzielna sytuacja tylko dolała oliwy do ognia. Skargi pasażerów na Dziągwę były od dłuższego czasu – słyszymy w ratuszu.
PzD91 pisze:Ile straci jak poczeka te 15 sekund dłużej na przystanku w centrum miasta?
Ole pisze:I przez ten rozkład nieraz jest sytuacja że autobus czeka dodatkowo minutę co każdy przystanek, szczególnie w dni wolne.
Rzeszów. Prezydent Ferenc kontra kierowcy MPK
Trudne relacje Tadeusza Ferenca i kierowców rzeszowskiego MPK nabrzmiewają już od pewnego czasu. Od początku roku prawie 80-letni prezydent Rzeszowa zdążył już wezwać kierowców na dywanik w ratuszu, zdegradować wicedyrektora ZTM, ukarać naganą prezesa MPK i odwołać szefa rady nadzorczej spółki. Wszystko dlatego, że kierowcy zamykają przed nosem drzwi pasażerom.
– Jak się panu nie podoba, proszę się zwolnić. Pasażer jest najważniejszy, a nie kierowca – miał rzucić prezydent Ferenc na poniedziałkowym spotkaniu dyscyplinującym z kierowcami MPK, które opisał serwis rzeszow–news.pl. Ferenc w zeszłym tygodniu sam był świadkiem sytuacji, w której kierowca nie wpuścił do autobusu nieco spóźnionej pasażerki, bo już przygotowywał się do wyjazdu z zatoki. Po jego interwencji wyszukano nagranie całej sytuacji z monitoringu.
– Dlaczego lekceważycie pasażerów? Dostaliście nowoczesne autobusy, system. Kupujemy kolejne, w tym i elektryczne, którymi to przecież wy będziecie jeździć. Do miejskiej komunikacji dopłacamy 69 mln zł. Musicie bezwzględnie przestrzegać tego, czego się od was wymaga – rugał kierowców.
Ci, m.in. ten, który prowadził feralny autobus, próbowali się bronić. Przekonywali, że kierowca próbował bezpiecznie włączyć się do ruchu, patrząc w prawą stronę i wyjeżdżał z zatoki autobusowej (których w Rzeszowie jest bardzo dużo, a będzie więcej). Prezydent Ferenc nie dał się przekonać, a na kolejne argumenty odpowiadał, m.in. że pasażer to pieniądz i należy mu się szacunek, a kierowca ma patrzeć i w prawo i w lewo.
Huragan w MPK
O tym, że niestandardowy prezydent Rzeszowa szczególnie wziął sobie do serca jakość pracy kierowców MPK (by nie napisać, że uwziął się na nich), można się zorientować śledząc wydarzenia ostatnich tygodni. W zeszłym tygodniu z podobnej sytuacji, o której informowali pasażerowie, musieli się tłumaczyć urzędnicy z ZTM-u, posiłkując się również nagraniami z monitoringu. W styczniu awanturę wywołał jeden z kierowców, który ominął przystanek na trasie. Po informacji od pasażerów prezydent Ferenc nakazał wyrzucić go z pracy.
Ostatecznie decyzję zmienił, bo sprawa stała się głośna, a za pracownikiem MPK z ponad 20–letnim, nienagannym stażem, który po prostu pomylił trasę, zaczęli ujmować się w mediach sami rzeszowianie. Skończył z naganą, podobnie jak prezes i dyrektor techniczny MPK, szef rady nadzorczej przewoźnika został odwołany, a wicedyrektor ZTM–u zdegradowany.
Również w zeszłym roku zdarzało się kilkakrotnie, że prezydent Ferenc zauważał nieprawidłowości w pracy kierowców autobusów, gdy sam jechał do pracy. W czerwcu gromy spadły na kierowcę, który nie dał mu się wyprzedzić na drodze. Bo prezydent Ferenc, o czym nie wspomnieliśmy wyżej, do pracy i po całym Rzeszowie, jeździ samochodem a nie komunikacją miejską.
Prezydent parkuje, gdzie chce, bo musi
Kilka lat temu lokalne media opisywały sytuację, w której prezydent Ferenc na godzinę zatarasował własnym autem wjazd do jednej z bram w Rzeszowie. Nie dostał mandatu, tylko pouczenie. Pytany o tę sytuacje tłumaczył, że wjazdu nie widział, a poza tym załatwiał pilne sprawy służbowe.
– Słyszałem głosy, dlaczego jeżdżę po 3 Maja. To co, mam zapieprzać na nogach? Jak obejdę całe miasto na nogach? Jeżdżę służbowo i w dzień, i w nocy. I będę parkował tam, gdzie potrzeba – mówił podkarpackiemu serwisowi nowiny24.pl.
http://www.transport-publiczny.pl/mobil ... 57703.html
Przekonywali, że kierowca próbował bezpiecznie włączyć się do ruchu, patrząc w prawą stronę i wyjeżdżał z zatoki autobusowej (których w Rzeszowie jest bardzo dużo, a będzie więcej). Prezydent Ferenc nie dał się przekonać, a na kolejne argumenty odpowiadał, m.in. że pasażer to pieniądz i należy mu się szacunek, a kierowca ma patrzeć i w prawo i w lewo.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 11 gości