Kacu pisze:Dwa-trzy lata temu miałem tu dyskusję z kimś, kto twierdził że w Rzeszowie smogu nie ma, tylko okresowe zadymienie . Ciekawe, czy ktoś dalej będzie próbował czarować rzeczywistość w tym roku - mamy pierwszy chłodniejszy dzień, okres grzewczy jeszcze się nie zaczął na dobre, a w mieszkaniu nie można okna uchylić bo smród jak cholera.
Być może miałeś na myśli mnie (a na pewno ja brałem udział w tej dyskusji).
Podtrzymuję swoje zdanie, które wówczas wyraziłem, a brzmiało ono: nie każde zanieczyszczenie powietrza jest smogiem, natomiast każdy smog świadczy o zanieczyszczeniu powietrza. To jak z kwadratem i prostokątem. Nie twierdziłem natomiast, że w Rzeszowie smog nie występuje - występuje, ale nie zawsze, bo do smogu trzeba nie tylko dymu ze spalonego syfu, ale i mgły. Po prostu patrzę na pojęcie funkcjonalne, a że w mowie potocznej przyjęło określanie smogiem całego spektrum zanieczyszczeń, to już inna kwestia. Pewnie w końcu nikt się o to czepiać nie będzie, wszak język też ewoluuje.
Zresztą - czy semantyka tego zjawiska jest naprawdę tak istotna? W Polsce generalnie oddychamy syfem. W Rzeszowie również. I nawet mieszkając na osiedlu o zabudowie wielomieszkaniowej ogrzewanej gazem lub przez MPEC, mam za oknem ów syf, bo wiatr nawiewa go z okolic, gdzie dominuje zabudowa jednorodzinna i pali się czym popadnie. Dla mnie naprawdę jest najmniej istotne jak to nazwiemy: smogiem, okresowym zapyleniem czy Pierdami Lucyfera - w interesie nas wszystkich jest walczyć o to, by oddychać czystym powietrzem, a nie kancerogennymi wyziewami.