Do Polski przywędrowała nowa moda z zachodu na hodowlę miejskich... pszczół. Umożliwiły to nowe przepisy, wedle których można postawić sobie np. na dachu ul jedynie pod warunkiem zachowania odległości 10m od najbliższych okien i innych otworów (pszczoły powinny też być z tych spokojnych). Pszczoły, a jakże, produkują miód, który jest podobno czyściutki i zdrowy, bo nie odstraszają ich zanieczyszczenia miejskie i potrafią oczyszczać zbierany pył kwiatowy, w mieście nie ma też tylu nawozów i chemikaliów używanych na wsi. Co więcej, miejski miód ma też być smaczny, co ma wynikać z różnorodności zieleni miejskiej, w przeciwieństwie do typowych na wsi monokultur sianych na polach. Miasto daje też pszczołom korzystniejsze warunki do przetrwania zimy. Oczywiście jest to wszystko ważne też z punktu widzenia niepokojącego kurczenia się populacji pszczół, co jest wielkim zagrożeniem dla człowieka.
W Warszawie pierwsze ule pojawiły się w 2015 roku, po zmianie przepisów. Obecnie ich ilość mogła tam już przekroczyć 1000. Są m.in. na dachach Pałacu Kultury, Teatru Wielkiego, Orco Tower i wielu centrów handlowych. Pewnie ma to wpływ na zieleń miejską, raczej pozytywny. Oczywiście ule na terenie Rzeszowa są, choćby na terenach wcielanych do miasta wsi, ale w ścisłym centrum jeszcze się pewnie nie pojawiły. Dodajmy, że Podkarpacie pszczelarstwem stoi, z naszego regionu pochodzi ok. 40 % miodu spadowego w Polsce.
https://www.polska.pl/tourism/nature/more-beehives-streets-warsaw/http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,22160137,miejskie-ule-na-stolecznych-dachach-pszczoly-coraz-lepiej-czuja.html