cybermysz pisze:To wymień te "inne" które ma Rzeszów?
Najpierw powinniśmy ustalić, co uznamy za "atrakcję". Dla jednego atrakcją jest aquapark czy ogród zoologiczny, dla drugiego trampoliniarnia, dla trzeciego okoliczne pagórki, a dla czwartego żadne z powyższych.
Zadowolenie jest nikomu niepotrzene. Rzeszowski sen to 2-3 tyśki na rękę i nażryć się przed telewizorem - to jest życie!
(i jeszcze żeby betonowego kloca zbudowali na 200metrów wysokiego zeby w Lublinie widzieli jaki tu rozwój)
Brawo - właśnie odkryłeś profil przeciętnego, szarego człowieka, nie tylko Rzeszowiaka. Podobne, jak przeciętnego wyborcę mało interesuje praworządność czy niezawisłość sądów, tak i przeciętny człowiek nie odczuwa potrzeb na Twoim czy Arka poziomie. Czy to jest powód, żeby do tych ludzi odnosić się z pogardą?
btw. ArekDomin narzeka, mąci i może przesadza. Ale nie widzę kontrargumentów które by mi pokazały że jednak nie ma racji.
No i to jest właśnie największy problem Arka. Bo co z tego, że stwierdza pewien fakt, skoro przy okazji pomija inne, a ponadto stosuje subiektywny, mocno nacechowany emocjonalnie atak na miasto? Przytoczyłem przykład Zielonej Góry i morza, który jest chyba najbardziej odjechany.
Z Waszych wypowiedzi wynika, że posiadanie aquaparku, zoo czy wyciągu narciarskiego przesądza o tym, że dane miasto jest dobrym lub złym miejscem do życia. Życie zaś pokazuje, że mimo braku tychże ludziom w Rzeszowie - ogólnie - wiedzie się dobrze. Wy stwierdzicie, że w takim razie to z tymi ludźmi jest coś nie tak, ale skąd przekonanie, że racja leży akurat po Waszej stronie?
Powtórzę po raz kolejny - tak, są braki w tej sferze. Brak kolejki jednotorowej to akurat zbawienie, brak aquaparku nie jest moim zdaniem problemem (w przeciwieństwie do braku mniejszych pływalni), natomiast brak lodowiska również uważam za mocna skazę na prezydenturze Tadeusza Ferenca. Ale na tych inwestycjach postrzeganie miasta się ani nie zaczyna, ani nie kończy. Są ludzie, którym Rzeszów nie odpowiada i mają do tego pełne prawo, ale wciąż jest gros Nowaków i Kowalskich, którzy w Rzeszowie czują się bardzo dobrze. Wielu z nich, co wykazałem powyżej, nie ma wyższych aspiracji, ale dla części z nich jest tak może dlatego, że potrafią sobie inaczej zorganizować czas albo mają po prostu inny przekrój pasji?
Mógłbym też zapytać: dla kogo miałyby być kierowane te atrakcje? Dla tubylców czy dla przyjezdnych? Jeśli to pierwsze, to powiedz: ile razy w życiu odwiedziłbyś Ty lub Twoje dzieci rzeszowskie zoo? Raz? Dwa? A jeżeli powiesz, że takowe przyciągnęłoby do miasta turystów (co jest oczywiście prawdą), to jakie miałoby to znaczenie dla przeciętnego mieszkańca, na którego się tu ciągle powołujemy? Co on by z tego miał?
Jak widać temat nie jest tak prosty jak autorowi się wydaje, a spłycaniem i cherry-pickingiem da się "udowodnić" każdą tezę.