icetruck pisze:Trochę się powtórzę - ja nie potrzebuję tej wanny. Ale czy będzie mi się zyło gorzej jeżeli by powstała? Czy komuś żyłoby się gorzej jeżeli powstałoby lodowisko? To nie jest sprawa typu "potrzeba akwaparku czy nie potrzeba" tylko dlaczego tyle się w tym mieście pieprzy o nowych "zabawkach" (ostatnio nawet wspomniany stok narciarski chcieli budować) a mimo to nadal nic nie ma?.
Jasne, że będzie ci się żyło gorzej bo aquapark to nie jest inwestycja za milion czy dwa. Do tego utrzymanie jest mega drogie:
http://biznes.onet.pl/wiadomosci/kraj/a ... dzy/zgbqf4Jasne, są jakieś obiekty, które zarabiają chociaż na swoje utrzymanie, ale to są wyjątki. Niech to kosztuje nawet jedynie 50 baniek. To masz 250 zł od każdego mieszkańca na start, a potem utrzymanie. A będzie kosztowało więcej niż 50 baniek.
icetruck pisze:Czyli najlepiej nie mieć nic a w weekend cały dzień w trasie. Rewelacja - zwłaszcza że właśnie tak spędzam ostatnie weekendy
W zimie przykładowo będę jeździć na lodowisko w Dębicy bo widać Rzeszów jest za mały na taka inwestycję... (szkoda tylko ze nie tak często jak bym chciał, bo robi się z tego mała wyprawa)
Nie. Można robić bardzo wiele rzeczy. Chodzi po prostu o to, żeby zrozumieć, że wymeiniane przez Was rzeczy to są rozrywki niszowe, a nie masowe. I teraz każdy by chciał, żeby miasto dotowało akurat jego hobby. Ja się będę wkurzał, że wam zbudują aquapark, a wy że np. tor wyścigowy. Po prostu miasto nie może się angażować w takie rzeczy. Jeśli jest realna potrzeba i jakaś inwestycja będzie opłacalna to uwierz, znajdzie się prywatny podmiot który ją ogarnie. Budowa basenów, lodowisk czy planetariów to nie jest rola miasta. Wyjątkiem jest sytuacja, w której da się na tym zarobić, ale w Rzeszowie się nie da bo jest za mały. Nie licząc kosztów działki to budowa np. aquaparku kosztuje tyle samo w krakowie i w rzeszowie. Ale w Krakowie chętnych do zapłacenia za wstęp będzie 10x więcej.
Ja też mam zainteresowania, które mogę realizować tylko wyjeżdżając do stolicy. Ale nie oczkuję, że mi miasto zafunduje rozrywkę pod nosem. Świadomie mieszkam w Rzeszowie, a nie w Wawie.
A co do całych weekendów w trasie no to też nie przesadzajmy, godzinka/dwie jazdy to jest nic. W większych miastach jak masz pecha to tyle zajmie ci dojazd z jednego końca na drugi. Poza godzinami szczytu masa ludzi w Krakowie ma 30-40 min jazdy do zoo. W szczycie dużo więcej.
Takie atrakcje jak np. Energylandia nie bez powodu są lokowane (pozornie) na zadupiach. Nikogo nie interesuje, żeby garstka ludzi miała tam 5 minut drogi. To co interesuje inwestora to np. ile osób jest w zasięgu 1 czy 2 godzin jazdy.