Korki na pl. Śreniawitów. Problem nie do rozwiązania?
Wąskie gardło w rzeszowskim systemie komunikacji to pl. Śreniawitów. Problemu nie rozwiązał nawet nowoczesny system sterowania komunikacją. Urzędnicy od lat twierdzą, że w tym miejscu nic nie da się zrobić. Że konieczna jest budowa nowych dróg czy wiaduktu. To jednak na razie science fiction.
Jedna z przyczyn korkowania się skrzyżowania to możliwość skrętu z pl. Śreniawitów w lewo w ul. Szopena. Szkopuł w tym, że z przeciwnego kierunku niemal bez przerwy sunie sznur samochodów. Na dwóch pasach ruchu. Trzeba więc czekać. Pas ruchu blokuje się w kilka sekund. Zator powstaje w okolicy skrzyżowania z Hetmańską i ciągnie się aż do skrzyżowania z Dąbrowskiego. Problemy powstają tu przez cały dzień, nie tylko w godzinach komunikacyjnego szczytu.
pl. Śreniawitów. Skręca i blokuje.
- To od lat nierozwiązany problem. Albo inaczej, rozwiązany nie z myślą o usprawnieniu jazdy po mieście. Wbrew logice, bo skoro wprowadzany jest system sterowania ruchem, to możliwość skrętu w lewo z placu wygląda jak strzał w stopę. Bo działa wbrew idei - mówi nam pan Andrzej, jeden z rzeszowskich taksówkarzy. Sam nigdy nie korzysta z tej możliwości. - Bo wiem, co to znaczy, kiedy jedzie się jako drugi czy trzeci w kolejce za kierowcą, który postanowi wjechać w Szopena - dodaje.
- Najgorzej, że kierowcy sygnalizują skręt w lewo bardzo późno i często zdarza się, że jadący za nimi blokują skrzyżowanie z Hetmańską. To wykroczenie, ale bardzo trudno przewidzieć, że ktoś w ostatniej chwili postanowi skręcić w lewo - mówi pan Marian, rzeszowski kierowca.
Od lat narzekają także mieszkańcy nielicznych w tym rejonie bloków przy ul. PCK.
- To jest problem, bo bardzo utrudniają ruch i sami mają kłopoty na kolejnym skrzyżowaniu. Mieszkam przy ul. PCK i sam skręcam w Szopena od Śreniawitów tylko w święta, kiedy jest mniejszy ruch - mówi pan Robert. Dodaje, że on i jego sąsiedzi uważają, że na odcinku Szopena, od filharmonii do Śreniawitów, trzeba koniecznie wprowadzić ruch jednokierunkowy.
Sytuacja na tym skrzyżowaniu jest tym bardziej denerwująca, że istnieje alternatywna trasa. Można przejechać kilkadziesiąt metrów dalej i skręcić w Szopena ze świateł przed mostem Zamkowym. Sporo kierowców, chcąc zaoszczędzić tych kilkadziesiąt metrów, najpierw blokuje ruch za pl. Śreniawitów, a potem skrzyżowanie przy filharmonii.
pl. Śreniawitów czyli jest jak było.
Sprawa feralnego skrętu i ubiegania się o jego zlikwidowanie ma długą historię. O problemie pisaliśmy w 2008 i 2012 r. Jest nierozwiązywalny?
Ruch jednokierunkowy w tym miejscu to nic nowego. Obowiązywał na ul. Szopena po oddaniu dojazdu do mostu Zamkowego. Został zlikwidowany na polecenie prezydenta Tadeusza Ferenca. Informowali nas o tym urzędnicy miejscy jeszcze w 2008 r. Polecenie prezydenta to była jedyna odpowiedź na pytanie, czy sprawa jest nie do rozwiązania. Tłumaczenia kolejnych szefów zarządu dróg miejskich i rzecznika ratusza, które pojawiają się podczas rozmów na temat skrzyżowania, że przyjrzą się sytuacji, są tylko odbijaniem piłeczki, a na samym skrzyżowaniu sytuacja nie zmienia się od lat. I nie zmienił jej także program transportowy realizowany w Rzeszowie. Jest, jak było - ruch na Szopena jest dwukierunkowy, a pl. Śreniawitów jest blokowany.
- Wszystko jest zgodne z przepisami. A kierowcy powinni także kierować się wyobraźnią i jak widzą, że powodują zatory, nie korzystać z możliwości skrętu - słyszymy od urzędników.
Tyle tylko, że najwyraźniej właśnie wyobraźni zabrakło im samym. Albo przegrała ona z odgórnym nakazem i została odrzucona w kąt. Bo wychodzi na to, że pomysły speców od organizacji ruchu, choć osadzone w przepisach, nie noszą w sobie śladu używania wyobraźni.
Nie poprawi, a nawet pogorszy.
Dziś rzeszowskim urzędnikom doszedł kolejny argument za tym, by skrętu w lewo nie likwidować, i decyzja prezydenta nie jest jedynym uzasadnieniem takiego stanu rzeczy. - Przeprowadziliśmy analizy. Sprawdzaliśmy, co można by jeszcze w tym miejscu zrobić, jakie zastosować rozwiązanie - mówi Maciej Chłodnicki. Według niego z badań wynika, że nawet likwidacja skrętu nie poprawi sytuacji, a nawet ją pogorszy. Na tym skrzyżowaniu jest tak dużo samochodów, że gdyby zamknąć skręt w Szopena, to sparaliżowany zostałby dojazd do mostu Zamkowego. To spowodowałoby jeszcze większe problemy. - Wyniki naszych analiz i obserwacji jednoznacznie wykluczają takie rozwiązanie - zapewnia Chłodnicki. - Trzeba bardziej optymistycznie patrzeć na problem. Powołam się na słowa prezydenta Tadeusza Ferenca, który twierdzi, że rzeszowskie ulice wypełnione samochodami to najlepszy dowód na to, jak dobrze miasto się rozwija. Świadczą one o tym, że miasto żyje. Gdyby ich nie było, trzeba by się martwić, że miasto wymiera - dodaje rzecznik.
Korki na pl. Śreniawitów: Nadzieja w obwodnicy.
Kilka lat temu głośno było o tworzeniu w mieście koncepcji połączenia pl. Śreniawitów przez ul. Hoffmanowej z Wyspiańskiego. Mówiono o budowie wiaduktu nad torami kolejowymi i dwupasmowej drogi od wiaduktu w kierunku Dąbrowskiego i pl. Śreniawitów. - To jedyne rozwiązanie, które usprawniłoby tam ruch - mówił ówczesny dyrektor MZD Piotr Magdoń. Ale okazuje się, że podobnie jak wtedy, tak i dziś jest to rozwiązanie z gatunku science fiction. - Koncepcja jest nadal aktualna, choć coraz rzadziej się o niej wspomina. Rzeczywistej alternatywy dla pl. Śreniawitów na razie nie ma - przyznaje rzecznik Chłodnicki. Uważa, że program transportowy powstał przede wszystkim po to, by usprawnić komunikację publiczną, a nie po to, by ułatwić życie kierowcom (?!). - Chodzi o to, żeby zachęcić ludzi do tego, by zostawili auta i zaczęli jeździć autobusami. Tylko wtedy liczba samochodów na ulicach mogłaby przestać wzrastać, ale to proces, który musi potrwać, bo chodzi o zmiany w naszej mentalności. Z podobnymi problemami komunikacyjnymi borykają się wszystkie miasta w Polsce - argumentuje Chłodnicki. - Na razie musimy zaakceptować sytuację, jaka jest - dodaje. Ale już niedługo. Bo według ratusza rozwiązaniem, które może znacznie poprawić stan rzeczy, będzie południowa obwodnica miasta. W magistracie mają nadzieję, że powstanie za mniej więcej trzy lata.
Poprawić, nawet kosztem komfortu kierowców.
Doraźnym działaniem, które miało usprawnić ruch na pl. Śreniawitów w kierunku ul. Dąbrowskiego, było wprowadzenie możliwości skrętu w lewo z dwóch pasów. Z tym jednak, że z pasa środkowego można jechać zarówno w lewo, jak i w prawo. To jedyne takie rozwiązanie w mieście, przez wielu kierowców uznawane za kuriozalne. - Często stoję na tym pasie po cztery zmiany świateł właśnie z powodu tej rzeszowskiej innowacji - mówi pan Arkadiusz.
- Ale było to jedyne z możliwych rozwiązań. Wszystkie zmiany w systemie komunikacji to operacja na żywym organizmie i wymagają współpracy korzystających z dróg. Chodziło o to, by choć trochę poprawić przepustowość. Nawet kosztem komfortu kierowców. Do nich ciągle mamy kilka próśb. Chodzi o wyrozumiałość dla innych, przewidywanie sytuacji na drodze, przepuszczanie innych, nawet gdy nie mają pierwszeństwa. To ciągle w Rzeszowie bardzo kuleje, tak jak np. jazda na suwak, która bardzo usprawnia płynność ruchu, jednak wymaga od kierowców zrozumienia dla innych - zauważa Chłodnicki.