Jeszcze w uzupełnieniu artykuł:
Dokąd jedzie PKS? [KOMENTARZ MARKA KRUCZKA]
Kiedy siedem lat temu związek podkarpackich gmin przejmował PKS, była to trzecia w Polsce firma przewozowa. - "Przekazuję wam perełkę" mówił minister skarbu Aleksander Grad podczas uroczystości przejęcia PKS od skarbu państwa - wspomina Jerzy Tabisz, dziś emeryt, a wtedy przewodniczący związku zawodowego pracowników PKS w Rzeszowie. A jak jest dziś?
Jerzy Tabisz wspomina, że PKS Rzeszów obsługiwał nie tylko linie regionalne, ale dalekobieżne krajowe, a nawet zagraniczne.
Związek gmin PKS wygrał wyścig z rzeszowskim ratuszem. Samorząd miasta był także zainteresowany firmą przewozową. W 2010 roku ówczesny prezes związku gmin Marek Poręba ogłosił utworzenie MKS – Międzygminnej Komunikacji Samochodowej, która będzie korzystać z taboru przejętego PKS. – To ukoronowanie naszych wielomiesięcznych starań. Jako związek mamy teraz firmę, dzięki której możemy uruchomić własną komunikację – cieszył się Poręba z uniezależnienia gmin od rzeszowskiej komunikacji miejskiej MPK. Związek gmin przejął majątek wart około 7 mln zł.
Miało być dobrze, ale dziś firma ma straty.
W 2017 roku 169 spośród 259 kierowców zagroziło zwolnieniem się z pracy. Chcieli podwyżek. Od pracowników PKS Rzeszów płyną katastrofalne informacje: głodowe wynagrodzenie (wg kierowców i związkowców zarobki wahają się pomiędzy 1200 a 1600 zł), zniszczony tabor, brak inwestycji, likwidacja dochodowych linii, ograniczenia działań socjalnych, a przede wszystkim niechęć zarządu firmy do rozmów z pracownikami nt. przyszłości.
1 grudnia rozpocznie się kolejny etap znikania rzeszowskiego PKS. Zarząd zdecydował o zawieszeniu ponad 30 lokalnych kursów. Do 28 lutego 2018 roku. Uzasadnienie: przestały być opłacalne.
A PKS obiecuje jedynie, że być może połączenia powrócą. Zarząd firmy podkreśla, że linie obsługiwane przez MKS pozostają. Ale to mieszkańców gmin nie zadowala, a wyraz niezadowolenia dają na forach internetowych.
Związek gmin podjął się ambitnego zadania organizacji gminnego transportu, ale to zadanie go najwidoczniej przerosło. Pracownicy PKS nie mają wątpliwości, że obecna ciężka sytuacja firmy to efekt złego zarządzania. Kiedy związek gmin przejął komunikację, wprowadzono zniżki dla mieszkańców. Był to doskonały argument w walce politycznej w gminach o poparcie wyborców. Polityczne interesy zwyciężyły z rozsądkiem i gospodarnością. Reguły wyznaczane przez rynek i ekonomię spadły na drugi plan. Krótkotrwały efekt osiągnięto, ale kiedy opadły emocje po przejęciu PKS i wzięto sprawy komunikacji w gminach we własne ręce, trzeba było zderzyć się z brutalnymi regułami rynku, „wyżywić” załogę i zaspokoić oczekiwania mieszkańców gmin. To się nie udało.
Związek gmin próbuje ratować sytuację. Przynajmniej w firmie. Zarząd twierdzi, że dogadał się z kierowcami. Obiecuje im podwyżki od nowego roku. Być może ten ruch na chwilę uspokoi nastroje wśród załogi. Ale tylko na chwilę. A jeżeli pieniądze na obiecane podwyżki zarząd będzie zbierał, likwidując kolejne połączenia, to błędne koło się zamknie. Bo kierowcy niebawem upomną się o jeszcze, a klienci odejdą. PKS wjechał w ślepą uliczkę, coraz węższą, na końcu której jest ściana.
http://rzeszow.wyborcza.pl/rzeszow/7,34 ... uczka.html