A jeszcze lepiej że Wikana będzie mogła budować wysoko swój wieżowiec i miasto nie bedzie miało wyjscia i musi zamienić działke na taką już z pozwoleniem dla tego dewelopera Wilk syty i owca cała.Bardzo dobrze, że zrezygnowano z budowy nowej hali.
A jeszcze lepiej że Wikana będzie mogła budować wysoko swój wieżowiec i miasto nie bedzie miało wyjscia i musi zamienić działke na taką już z pozwoleniem dla tego dewelopera Wilk syty i owca cała.Bardzo dobrze, że zrezygnowano z budowy nowej hali.
Wybrano firmę, która opracuje projekt inwestycji. Zlecenie przygotowania koncepcji poszerzenia rzeszowskiego obiektu sportowego będzie kosztowało miasto 14 tys. zł. Dzięki temu znane będą jednak wszystkie konkretne na temat planowanej rozbudowy. Przygotowanie projektu powierzono firmie Anbud z Zabierzowa, która wybrana została na realizatora ekspertyzy w ramach przetargu.
W ostatnim tygodniu grudnia konstruktorzy dostarczą natomiast do ratusza kilka koncepcji rozbudowy hali widowiskowo-sportowej na Podpromiu. Miasto chce ją powiększyć, ponieważ obecna widownia, mieszcząca 4300 widzów jest zbyt ciasna. Efekt? Na meczach siatkarzy Asseco Resovii trudno znaleźć wolne miejsce, a na hitowe starcia z najlepszymi drużynami w Polsce bilety rozchodzą się w kilka minut. Np. finałowe spotkania z ZAKSĄ Kędzierzyn Koźle w sezonie 2012/2013 chciało obejrzeć 300 tysięcy kibiców z całej Polski, podczas gdy biletów w sprzedaży było tylko kilkaset.
- Halę chcemy rozbudować w latach 2015-2020. Wybierzemy najlepszą z proponowanych koncepcji i rozpoczniemy starania o unijną dotację - mówi wiceprezydent Ustrobiński.
Dzięki modernizacji liczba miejsc na widowni ma wzrosnąć do ok. 8000, co pozwoli Asseco Resovii organizować np. turnieje finałowe siatkarskiej ligi mistrzów. Miasto przekonuje, że rozbudowa hali będzie pięciokrotnie tańsza od budowy nowego obiektu, która także była brana pod uwagę. Zamiast 100 mln zł Rzeszów wyda ok. 20 mln zł.
7 tysięcy kibiców na Podpromiu! Rzeszowska hala dorośnie do wielkiej siatkówki
W 2017 roku hala Podpromie w Rzeszowie będzie gotowa na przyjęcie 7 tysięcy kibiców. Miasto liczy, że dzięki temu zagra u nas siatkarska kadra.
- Widownia była wypełniona do ostatniego miejsca, a ci, którzy nie zmieścili się na krzesełka, gnietli się skupieni wokół boiska. Pamiętam mecze, kiedy niektórzy obserwowali rywalizację z drabinek gimnastycznych, na których wisieli. Szukało się każdego wolnego miejsca, żeby tylko wejść na halę, ale nawet mimo to siatkarzy oglądało maksymalnie 900-1000 osób - wspomina dyrektor Makar, który jako 14-letni chłopak chodził na mecze z tatą.
Organizacja meczów wyglądała wówczas zupełnie inaczej. Janusz Makar pamięta, jak po drugim secie robiono przerwę na wietrzenie obiektu.
- Był problem z wentylacją, a nadkomplet publiczności tak rozgrzewał wnętrze, że z sufitu na parkiet kapała skraplająca się para - opowiada. - Nikomu nie przeszkadzało też, że ludzie stali blisko zawodników. Dzisiaj jest inaczej. Samo boisko musi mieć zostawione poza bocznymi liniami po 5 metrów przestrzeni i za końcowymi po osiem metrów. Dlatego minimalne wymiary boiska muszą teraz wynosić 39x34 m. Przy ul. Pułaskiego nie ma takiej powierzchni, nawet gdyby Resovia chciała, nie mogłaby tu rozegrać już żadnego oficjalnego meczu.
W odpowiedzi na sukcesy siatkarzy w latach 70. w mieście zapadła decyzja o budowie nowej hali. Początkowo budynek powstawał głównie dzięki pracy działaczy sportowych i kulturalnych, ale prace szły bardzo powoli. Zdaniem dr. Mieczysława Janowskiego, który w 1991 roku objął fotel prezydenta Rzeszowa, brakowało przede wszystkim formalnej akceptacji dla projektu ze strony ówczesnych władz partyjnych, a co za tym idzie, także pieniędzy.
- Zastaliśmy ten obiekt w kiepskim stanie, otoczony rozsypującym się płotem. Mieliśmy z tym poważny problem, bo Rzeszów nie był bogatym miastem i dokończenie tak potężnego budynku było zadaniem, któremu samodzielnie byśmy nie podołali. Miałem sporo nacisków, aby sprzedać tę halę wraz z działką za niewielkie nawet pieniądze, ale się nie zdecydowałem. Uznałem, że jako stolica województwa miasto potrzebuje dużej hali sportowej i widowiskowej - wspomina Mieczysław Janowski.
Po podjęciu decyzji poprosił o konsultację profesora Stanisława Kusia, projektanta budynku. Jego zadaniem była ocena stanu wytrzymałościowego konstrukcji, które przez wiele lat stała w surowym stanie.
- Zespół profesora przygotował ekspertyzę, z której wynikało, że budowę można kontynuować. Zaczęliśmy więc szukać pieniędzy. Część budynku udało się rozbudować na tyle, aby za zgodą nadzoru budowlanego w niewykończonych jeszcze pomieszczeniach zorganizować jeden z festiwali polonijnych zespołów folklorystycznych. Niestety w trakcie budowy okazało się, że nachylenie trybun jest niezgodne z europejskimi normami, a mając na uwadze unijne aspiracje Polski, musieliśmy się zmierzyć z tym problemem. Na wzór hali w niemieckim Bielefeldzie, naszym partnerskim mieście, uznaliśmy za konieczne przebudować widownię, dostosowując ją do tych wymogów i wprowadzić częściowo składane trybuny - wspomina Mieczysław Janowski, który w 1999 roku został senatorem.
Misję dokończenia hali przejął jego następca, Andrzej Szlachta. Ale bez pomocy Janowskiego i innych podkarpackich parlamentarzystów budynek jeszcze długo stałby zapewne w podobnym stanie jak do tej pory.
- Szukaliśmy pieniędzy w budżecie centralnym. Pamiętam, że z pomocą m.in. posłów Zbigniewa Rynasiewicza i Józefa Górnego oraz przy wsparciu ówczesnej wiceminister finansów Haliny Wasilewskiej-Trenkner udało się zabezpieczyć pieniądze w budżecie centralnym na ten cel. Poprawki budżetowe zaakceptował Senat oraz Sejm i mój następca mógł kontynuować budowę, doprowadzając do otwarcia hali - wspomina dr Janowski.
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/ar ... /150109738
Wróć do Inwestycje niezrealizowane
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości